2 Comments

Długo byłem w obozie „świadomość to byt”, ale od paru lat mądrzejszy i nawet bardziej intuicyjny wydaje mi się pogląd, że „świadomość to proces”. Zgadzam się więc ze wszystkim, co piszesz – dobra analogia z falą w misce! Podsumowując, świadomość jest immanentna dla procesów w konkretnym mózgu (umyśle), w którym się realizuje, więc nie da się jej skopiować.

Dodam od siebie, że takie podejście częściowo (całkowicie?) rozwiązuje „trudny problem świadomości” Chalmersa: Skoro świadomość nie jest bytem, który w niezrozumiały, mistyczny niemalże sposób powstaje w mózgu, nie ma powodu, by głowić (he he) się nad przyczynowo-skutkowym połączeniem pomiędzy neurochemicznym (albo jakimś innym) „podglebiem”, a jaźnią.

Owszem, możemy zastanawiać się, jakie dokładnie elementy procesu decydują o wyłonieniu się świadomości (przeglądu kandydatów dokonuje Korzeniewski w zgrabnej książeczce „Od neuronu do samoświadomości”), ale już pytanie „dlaczego?” zostanie rozbrojone, jeżeli tylko przyjmiemy, że ten proces wyłania się stopniowo. Okej, może stąd niedaleko do jakiejś formy panpsychizmu, ale mnie to akurat nie przeszkadza. :)

Expand full comment
author

Tak, starałem się znaleźć jakiś prosty przykład – bo w spośób skomplikowany wytłumaczył to Lem w Dialogach. Na tyle skomplikowany, że mało kto jest w stanie doczytać do końca ;)

Korzeniewski, jeśli dobrze pamiętam, bo czytałem to dawno, podchodzi do tematu od strony psychologii i świadomość, emocje, osobowość, to wszystko się miesza. A ja bym powiedział, że świadomość jest być może tylko obserwatorem-interpretatorem procesów, które zachodzą od niej niezależnie, ale z którymi się utożsamia i bierze jako "ja". W każdym razie do takiego obrazu prowadzą mnie przemyślenia Dennetta, Gazzanigi czy LeDoux. Jak się zbiorę, to może napiszę o tym więcej; jak się zbiorę, bo wygląda mi to na grubszą robotę :)

Expand full comment