Rosja, reaktor i Księżyc albo o błędach poznawczych
Kilka tygodni temu Rosjanie oznajmili, że razem z Chińczykami zbudują na Księżycu reaktor jądrowy. Tu i ówdzie wywołało to rozbawienie – sprawdźmy zatem, czy to rzeczywiście takie śmieszne.
Najpierw szczypta metody. Wikipedia:
Efekt subaddytywności – błąd w ocenie prawdopodobieństwa, polegający na ocenianiu prawdopodobieństwa całości jako mniejszego niż prawdopodobieństwo poszczególnych części.
Zobrazuję powyższe na przykładzie innej zapowiedzi rosyjskich władz – mianowicie, że razem z Chińczykami Rosjanie będą budować nowoczesny przemysł półprzewodnikowy. Było to już jakiś czas temu, rzecz nie wywołała aż takiego rozbawienia jak to doniesienie o reaktorze na Księżycu, niemniej ironiczne komentarze też się pojawiły. I teraz tak: zapomnijmy na chwilę o tym, co powiedzieli Rosjanie, i przyjmijmy, że to Chińczycy ogłosili, że zbudują nowoczesny przemysł półprzewodnikowy. Co? Właściwie to nie musimy tego wcale domniemywać, gdyż Chińczycy rzeczywiście mają takie plany i o tym mówią. I czy ktoś na ten temat ironizuje – że niby Chińczycy nie dadzą rady? Raczej przeciwnie, Zachód obawia się, że dadzą radę, i stąd rozmaite sankcje, mające w tym przeszkodzić.
Więc skoro Chińczycy sami będą w stanie sprostać temu wyzwaniu, to z Rosjanami u boku… tym bardziej. A jeśli tak, to w stwierdzeniu rosyjskich władz, przywoływanym wcześniej, nie ma nic nieprawdopodobnego. Jeśli zaś miałyby się pojawić tu jakieś przeszkody, to będą one raczej natury politycznej niż technologicznej.
Podobnie jest z reaktorem na Księżycu. Rosjanie mówią: zbudujemy z Chińczykami reaktor jądrowy na Księżycu. Wszyscy: Hahaha! Chińczycy mówią: zbudujemy na Księżycu reaktor jądrowy… Ktoś się śmieje? Chyba nie ma z czego, bo i przemysł kosmiczny, i energetykę jądrową Chińczycy rozwijają dość dynamicznie. Samo przedsięwzięcie nie jest zresztą aż tak skomplikowane, jak niektórzy mogliby sądzić – bo co to znaczy, wybudować na Księżycu reaktor? Przecież nikt nie będzie budował na Księżycu reaktora od podstaw, wszystko zostanie zbudowane w fabrykach ziemskich, trzeba to tylko na Księżyc przetransportować, złożyć tam i uruchomić. Główna trudność zatem w logistyce, bo to przecież nie sam reaktor, ale i turbiny, pewnie jakaś sterownia, etc. Tego typu „budowę” planują też Amerykanie i w specyfikacji wydanej przez NASA (dla firm uczestniczących w konkursie na reaktor) podane są wymagania: moc 40 kW i masa do sześciu ton. Nic nadzwyczajnego, poradzą sobie z tym pewnie wszyscy, którzy budowali okręty podwodne z napędem atomowym. I nie tylko.
Wróćmy więc do meritum: jeśli Chińczycy będą w stanie poradzić sobie z tym problemem sami, to z pomocą Rosjan – tym bardziej. Powie ktoś, że Rosjanie wysługują się tu Chińczykami w celach propagandowych – być może, ale tak czy owak do projektu pewnie swoje wniosą, bo i w przemyśle kosmicznym, i jądrowym mają doświadczenie i kadry. Zresztą przed wojną w Ukrainie mogliby się Rosjanie na coś takiego porwać nawet samodzielnie – oczywiście w projekcie rozłożonym na dłuższy czas.
W ocenach możliwości, jakie ma dzisiejsza Rosja, łatwo o rozmaite przekłamania czy fiksacje, zwłaszcza gdy sądy wydaje się szybko i emocjonalnie. Weźmy choćby tezę formułowaną przez niektórych naszych (i nie tylko naszych) politycznych komentatorów, jakoby Rosja, atakując Ukrainę, przegrała swoją przyszłość – nawet jeśli nie przegra samej wojny. To sąd ogólniejszy niż te przytoczone wcześniej i jego słuszności czy fałszywości nie sposób wykazać na drodze logicznej. Ale można argumentować. Przede wszystkim: co to takiego ta „przyszłość”? Dziesięć lat? Dwadzieścia? Pięćdziesiąt? Popatrzmy na Chiny – gdzie były w roku 1990, gdzie są teraz… O czym tu w ogóle mowa? Dalej: że Rosja będzie tylko przystawką dla Chin – a czy Chiny nie były długi czas gospodarczą przystawką Zachodu? Że u boku Chin Rosja popadnie w jeszcze większy autorytaryzm – cóż, uważam, że jedną z głównych przyczyn niewydolności rosyjskiego państwa było właśnie udawanie demokracji, czynione na potrzeby dogadywania się z Zachodem. Udawana demokracja prowadzi do udawanego państwa. Osobny temat. Oczywiście nie ma tu żadnej konieczności i Rosja nie musi pójść śladem Chin, może trwać w jakimś marazmie, wiele będzie zależeć od konkretnych decyzji konkretnych ludzi – rozmaite zaszłości kulturowe i podobne mafijnym powiązania między władzą a biznesem mogą ten chory stan zabetonować na lata. Niemniej byłbym ostrożny w formułowaniu długoterminowych predykcji. A jeśli ktoś chce orzekać na podstawie zardzewiałych czołgów i pękających tam, niech najpierw poczyta opinie na temat chińskich samochodów – sprzed ledwo kilkunastu lat. Zobaczymy. Jak pożyjemy, to zobaczymy.